Kilka dni temu tenisiści rozgrywali pierwsze mecze w sezonie, a teraz można już powiedzieć, że nowa kampania rozpoczęła się na dobre! W związku z tym zawodnicy z każdym kolejnym meczem zbliżają się do najważniejszych zawodów w tej części roku, czyli wielkoszlemowego Australian Open. Wprawdzie od startu zmagań w Melbourne Park dzieli nas jeszcze kilka dób (pierwsze mecze turnieju głównego zostaną rozegrane 14 stycznia), to jednak możemy już typować swoich faworytów.
Tytułu w Melbourne będzie bronić niezawodny Roger Federer, który pomimo 37 lat na karku ani trochę nie wykazuje zmęczenia wieloma latami spędzonymi w rozgrywkach i nadal prezentuje się wyśmienicie. Warto wspomnieć, że popularny „Maestro” przed tym, jak okazał się najlepszy w Australian Open 2018, wcześniej wraz z Belindą Bencic triumfował w Pucharze Hopmana (tę imprezę nazywa się nieoficjalnymi mistrzostwami świata w tenisie par mieszanych). Kto wie czy historia nie zatoczy koła? Federer w Perth znów gra z tą samą rodaczką, a co ważniejsze – zameldował się już w finale i jest o krok od ponownego sukcesu.
Jak jego szansę oceniają bukmacherzy? Firma ForBET na jego triumf oferuje kurs 6,25, co oznacza, iż nie jest on ich pierwszym wyborem. Największe szanse są dawane Novakowi Djoković, na którego wygraną współczynnik wynosi 2,20. Serb ma za sobą wyśmienitą drugą część poprzedniego sezonu – nie tylko udało mu się wrócić na fotel lidera rankingu ATP, ale także wygrał dwie wielkoszlemowe imprezy z rzędu (Wimbledon i US Open).
W turniejach tej rangi nigdy nie można lekceważyć Rafaela Nadala. Chociaż Hiszpan zmaga się z problemami zdrowotnymi i jeśli wyleczy się na Australian Open, to przystąpi do niego bez rozegrania oficjalnego meczu w tym sezonie, to jest on bardzo ceniony przez analityków. Zakłady bukmacherskie STS na jego wygraną wystawiły kurs 7. Czy były lider światowej klasyfikacji przypomni sobie, jak to jest triumfować w Melbourne? Po raz ostatni, a zarazem jedyny, dokonał tego w 2009 roku.
Największą nadzieją gospodarzy jest Nick Kyrgios. Tenisista pochodzący z Canberry już raz, w 2015 roku, pokazał, że potrafi grać na obiektach Melbourne Park. Wtedy doszedł do ćwierćfinału, a w nim musiał uznać wyższość Andy’ego Murraya. Tymczasem obecnie jego forma jest wielką niewiadomą. W związku z tym bukmacher Fortuna na jego końcowy triumf wystawił kurs 25. – Wiem jednak, że jeżeli wygram Australian Open, to nie pojawię się na korcie do końca sezonu – to słowa Kyrgiosa sprzed kilku dni. Dlatego warto sobie zadać pytanie: Czy Australijczyk może żyć bez tenisa?